Kiedy przestaje się szukać miłości, ona sama nas znajduje... Napisała w swojej miłosnej historii zwyciężczyni naszego Walentynkowego Konkursu.
Każda miłość ma swoją historię... My wybraliśmy tę, która najbardziej wyróżniła się spośród nadesłanych prac. Zwycięską opowieść nadesłała nam Patrycja Karschnia z Redy.
Dzisiaj Walentynki, święto zakochanych. 14 lutego pary mają okazje do świętowania i celebrowania swojej miłości. Większość zakochanych spędzi je w romantycznej atmosferze. My taką szansę daliśmy Patrycji Karschni i jej wybrankowi. Zwycięzcy wybiorą się na romantyczną kolację dla dwóch osób w Lisewskim Dworze koło Gniewina.
Patrycja odnalazła miłość na jednym z portali dla singli, a pierwsze spotkanie, jeszcze nieznajomych odbyło się w Dzień Świętego Walentego.
Oto zwycięska historia miłości...
W dzisiejszych czasach trudno jest znaleźć mężczyznę, który chciałby związać się z kobietą na stałe. Liczy się dobra zabawa, imprezy, gry komputerowe, itd.
Po kilku porażkach z nieodpowiednimi dla mnie mężczyznami, którzy nie myśleli o mnie na poważnie, postanowiłam założyć sobie konto na jednym z portali dla singli, bo przecież w XXI wieku to najlepsze miejsce do poznania kogoś ciekawego. Jednak na mój profil trafiali tylko tacy, którzy po prostu chcieli mieć kogoś z kim mogliby pójść na imprezę.
Po jakimś czasie już całkiem zwątpiłam w to, że znajdzie się ktoś odpowiedni dla mnie. Na portal "dla samotnych" także już nie zaglądałam.
14 lutego 2012r. , no tak święto zakochanych. Na ulicach widać tylko przytulające się pary lub mężczyzn z kwiatami, którzy śpieszą się do swoich ukochanych. Tego dnia postanowiłam dać sobie spokój z szukaniem drugiej połówki na siłę i usunąć konto na portalu.
Kiedy już miałam je usunąć dostałam wiadomość: "Hej nieznajoma, czy Ty też nie wiesz co robić w te walentynki?" Postanowiłam odpisać. Od razu złapaliśmy wspólny język. Pisaliśmy ze sobą kilka dni i padła propozycja spotkania. Pomyślałam sobie, że warto spróbować.
Mieliśmy się spotkać na wejherowskim rynku. Akurat pech chciał, że trafiłam na zamknięte rogatki z powodu czego powstał mały korek. Zaczęłam się denerwować. Po chwili dostałam smsa: "Jeżeli nie chciałaś się ze mną spotkać to mogłaś po prostu powiedzieć". Akurat w tym momencie przejechał pociąg i po chwili mogłam już jechać dalej. Szybko pobiegłam na miejsce spotkania i okazało się, że On jeszcze był. Wyjaśniłam całą sytuację, a On uśmiechnął się i zaprosił mnie na łyżwy. Całe lodowisko mieliśmy tylko dla siebie, było bardzo miło. Poprosiliśmy pracownika wypożyczalni łyżew, aby zrobił nam zdjęcie.
Od tamtego czasu jesteśmy razem. Czasami jest lepiej, a czasami gorzej, ale ważne jest to, że cały czas się wspieramy.
P.S. Kiedy przestaje się szukać miłości, ona sama nas znajduje.