Zdziesiątkowane przez chorobę biura przeżywają trudny okres. Nawet kilkanaście procent zatrudnionych przebywa właśnie na zwolnieniach lekarskich. Pytanie czy wszyscy robią to zgodnie z prawem. Okazuje się bowiem, że bardzo często pracownicy korzystają z „L4” jako z dodatkowego wolnego.
Z danych ZUS wynika, że około 30 proc. zwolnień lekarskich nie powinno być w ogóle wystawionych. Nic więc dziwnego, że Polacy przodują w Unii Europejskiej pod względem przebywania na „L4” - prawie 6 dni roboczych. ZUS zamierza zwiększyć liczbę kontroli, by przeciwdziałać nowej modzie wśród pracowników.
Po 33 dniach zwolnienia lekarskiego, pensja pracownika w wysokości 80 proc. wypłacana jest przez ZUS. Wszelkie wątpliwości urzędników co do prawidłowości zaświadczenia od lekarza na bieżąco są weryfikowane. Wezwanie na komisję lekarską pracownik może się zatem spodziewać już po kilku tygodniach. Coraz częstsze są również urzędnicze kontrole, a nieobecność w domu podczas wizyty pracownika ZUS trzeba usprawiedliwić.
Sam pracodawca także może złożyć wniosek o skontrolowanie swojego pracownika, którego dokumenty odbiegają od normy. Mowa tutaj o osobach, które długotrwale przebywają na „chorobowym”, często korzystają z krótkotrwałych zwolnień lekarskich lub uzyskują kolejne zaświadczenia lekarskie od różnych lekarzy.
Czemu zatem tak wiele osób ryzykuje i bierze fikcyjne zwolnienie? Często nie ma wyjścia – twierdzi mieszkanka Wejherowa – zdarza się, że tylko zwolnienie lekarskie chroni przed utratą pracy. Nadal łatwo takie zwolnienie dostać, więc czemu by nie skorzystać? Spodziewać się zatem można, że sezon na grypę prędko się nie skończy...