W Bolszewie odbyły się coroczne uroczystości upamiętniające Lucjana Cylkowskiego, polskiego harcmistrza, który zginął w czasie II Wojny Światowej w Stutthofie. Przed domem w Bolszewie, w którym Cylkowski przez rok ukrywał się przed hitlerowcami zebrali się harcerze, przedstawiciele władz gminy i mieszkańcy.
Lucjan Cylkowski był między innymi - od 1940 r. komendantem Hufca Szarych Szeregów w Gdyni. Dostarczał bardzo ważne informacje, jak na przykład położenie bazy Kriegsmarine. Dwa lata później został aresztowany przez Gestapo, ale podczas przesłuchań i tortur nikogo nie wydał. Dzięki interwencji konsula Danii, a także dzięki temu, iż udał on chęć współpracy z okupantem, nie skazano go na śmierć. Niemcy zaufali mu i zaaranżowali jego ucieczkę. Po uwolnieniu Cylkowski nie podjął jednak współpracy z wrogiem. Ostrzegł natomiast dowództwo „Gryfa Pomorski” przed grożącym jemu i jego ludziom niebezpieczeństwie. Po aresztowaniu oficera łącznikowego „Gryfa”, Cylkowski został ponownie ujęty i osadzony w obozie koncentracyjnym Stutthof, gdzie w sierpniu lub lipcu 1944 r. stracono go przez powieszenie. Lucjan Cylkowski to wzór do naśladowania – mówił wczoraj w Bolszewie Krzysztof Zabiegliński, doradca wójta gm. Wejherowo.
Lucjan Cylkowski jest nam postacią szczególnie bliską, ponieważ ściśle wiąże się z młodzieżą z okresu wonnego, której nie było dane uczyć się, a musieli walczyć na różnych frontach, zwłaszcza w oddziałach Szarych Szeregów, poświęcając swoje młode życie – zaznacza Krzysztof Zabiegliński.
Przyjeżdżamy tutaj praktycznie co roku od odsłonięcia tej tablicy. To miejsce odkryli nasi instruktorzy i zamówili tablicę - dodaje Elżbieta Kubicka z Harcerskiego Kręgu Seniorów im. Benedykta Porożyńskiego z Gdyni.
Lucjan Cylkowski przez rok – tuż przed swoim drugim aresztowaniem i straceniem ukrywał się w budynku elektrowni wodnej w Bolszewie.