Tuż przy wieży widokowej na najwyższej górze Gdyni znajduje się malowniczy poniemiecki cmentarz. Położony jest on w dzielnicy Dąbrowa i od wielu lat jest wpisany w ten krajobraz tworząc przy tym niepowtarzalny element tego regionu.
Młodzi ludzie górę Donas kojarzą głównie z punktem widokowym i szlakiem turystycznym. Starsi nadal pamiętają o zmarłych, którzy spoczywają na pobliskim cmentarzysku. Spoczywają na nim niemieccy osadnicy, którzy tak zżyli się z tym terenem, że postanowili tu pozostać na zawsze. Osadnicy zagościli na tym terenie już w 1801 roku, przybywając z dzisiejszej Wirtembergii.
Zasymilowali się z tutejszymi Kaszubami, żyjąc tak aż do czasów II wojny światowej. Po jej zakończeniu część z nich postanowiła opuścić ten teren i wrócić na tereny niemieckie. Część jednak tak bardzo nie wyobrażała sobie życia gdzie indziej, że postanowiła na stałe osiąść na tym terenie. Znajdowali się pośród nich zarówno osoby wyznania ewangelickiego jak i katolickiego. Należeli oni do parafii znajdującej się w Małym Kacku, a następnie przeniesiono ich kościół do Karczemek, gdzie ufundowano również pobliski cmentarz. Pochówku zaprzestano wówczas na nim dopiero w 1945 roku. Zakończenie II wojny światowej niosło również rozebranie tutejszego kościoła przez zamieszkujących tam Polaków.
Cmentarz na Górze Donas przez wiele lat był zadbany. Uciekający czas zrobił jednak swoje. Wyrósł tu malowniczy las, który ukrył cmentarzysko powodując również dalsze zapomnienie wśród tutejszych mieszkańców dzielnicy. Jeszcze w latach 50-tych był znany na całą okolicę. Wszyscy mieszkańcy tutejszej dzielnicy wskazywali ten teren jako miejsce spoczynku rodziny Leibrandtów. Rodzina ta pochodziła z Kolonii Chwaszczyńskiej i w czasie II wojny światowej jej przedstawiciel pełnił urząd sołtysa Wielkiego Kacka.
W latach swojej świetności każdy grób był oznakowany, obmurowany i zadbany. Grobów było bardzo dużo, a z samej rodziny Leibrandów można było ich naliczyć kiedyś aż szesnaście. Cmentarz wówczas był otoczony ozdobnym ogrodzeniem z bramą, później drutem kolczastym, a obecnie pozostały już tylko szczątki po pięknym kiedyś ogrodzeniu. Przez długi okres czasu zachował się tylko jeden z grobów, który ogrodzony był żelaznym płotem. Niestety znaleźli się ludzie, którzy postanowili rozkopywać groby w jakimś nieznanym dotąd celu. Część mieszkających tam osób twierdzi, że za to wszystko odpowiedzialni są przyjeżdżający tam Niemcy. Pomiędzy żyjącymi Kaszubami, a Niemcami nigdy bowiem nie dochodziło do większych spięć. Osadnicy posiadali nawet swoją czteroklasową szkołę, a kończąc w niej edukację dalej prowadzili ją w polskiej placówce na Wiczlinie.
Cmentarz na Górze Donas kiedyś był miejscem pochówku osób cierpiących na cholerę. Wówczas nazywany był miejscem trzech Krzyży. Dzisiaj znajduje się tam jeden symboliczny Krzyż z napisem „Zmartwychwstałem”. Całość robi piorunujące wrażenie co potęgują porastające groby lilie.