NFZ wciąż nie zawarł porozumienia z lekarzami, jeżeli tego nie zrobi do 1 stycznia, pacjenci będą płacić całą cenę za leki refundowane.
Po piątkowych rozmowach Naczelna Rada Lekarska zawiesiła decyzję odnośnie wypisywania recept, za które pacjenci mieliby zapłacić bez refundacji, na porozumienie nie zgadza się natomiast Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy.
Wojna wybuchła przez zmianę przepisów. Od 1 stycznia mają wejść w życie nowe zasady wystawiania recept. Lekarze nie zgadzają się z przepisami, które nie są dla nich korzystne, dlatego zapowiadają, że w ramach protestu będą wypisywać recepty bez refundacji z pieczątką "Refundacja do decyzji NFZ", przez co pacjenci zapłacą za 100 proc. ceny leku.
Nowe przepisy obciążają lekarzy odpowiedzialnością za to czy pacjent posiada ubezpieczenie. W przypadku gdy nie potwierdzą oni i nie sprawdzą czy chory ma prawo do leków refundowanych, NFZ obciąży ich kosztami, planuje również nakładać kary, a nawet zabrać prawo do wypisywania recept na leki refundowane. W wyniku sporu najprawdopodobniej najbardziej ucierpią pacjenci, którzy będą musieli płacić za 100 proc. wartości leku, a żeby otrzymać zwrot będą musieli udać się do oddziału NFZ.
Oprócz tego lekarze podczas wypisywania recepty mają podawać informację czy lek jest na ryczałt, czy należy za niego zapłać 30 czy 50 procent. Za to również Narodowy Fundusz Zdrowia ma wyciągać konsekwencje i to nie tylko od lekarzy, ale również od aptek, które po wejściu nowych przepisów z pewnością będą częściej odsyłać pacjentów z niewyraźnie wypełnionymi receptami z powrotem do lekarza.
Rozwiązaniem, według lekarzy, byłoby pisemne oświadczenie składane przez pacjenta, w którym zaręczałby, że jest ubezpieczony. Wszystko odbywałoby się bez konieczności okazywania aktualnych papierów. Poziom refundacji natomiast miałyby sprawdzać apteki.
Nie wiadomo czy Ministerstwo Zdrowia zgodzi się na takie rozwiązanie sporu. Pozostaje wierzyć, że do końca roku sprawę uda się załagodzić, inaczej ceny leków refundowanych poszybują wysoko w górę.