07.03.2018 10:42 5 mike
Historia pani Kasi jest dowodem na to, jak w ciągu ułamka sekundy los może się odmienić o 180 stopni – niestety, na gorsze. W wypadku motocyklowym pani Kasia straciła ukochanego męża i znaczą część własnego zdrowia. Mimo to wierzy, że jej powrót do normalnego funkcjonowania to kwestia czasu. Potrzebne są jednak pieniądze, dzięki którym będzie mogła podjąć skuteczne leczenie i rehabilitację.
Motocykle od zawsze były pasją pani Kasi i jej męża, Mariusza. Feralnego 7 sierpnia podróżowali drogą krajową numer 6 z Redy do Wejherowa – oczywiście ulubionym jednośladem.
– Po przeciwległym pasie ruchu jechał samochód dostawczy, który wykonując manewr zawracania, wjechał na nasz pas nie ustępując nam pierwszeństwa. Nie było szansy na wyhamowanie ani na wykonanie jakiegokolwiek manewru zapobiegającemu zderzeniu. I stało się to czego w życiu bym się nie spodziewała. Mój ukochany mąż zginął na miejscu, a mnie przewieziono do szpitala w Wejherowie – wspomina pani Kasia na stronie internetowej fundacji Otwarte Ramiona, której jest podopieczną.
Fot. TTM/archiwum
Fot. TTM/archiwum
Fot. TTM/archiwum
O samym wypadku informowaliśmy w tym artykule. Gdy pani Kasia trafiła do wejherowskiego szpitala, przez kilka dni nie była świadoma tego, co się stało i co się dzieje wokół. W wyniku zdarzenia doznała ciężkich obrażeń ciała, m.in. pęknięcia śródstopia, połamania łuku żebrowego, złamania nosa. Po trzech dniach od wypadku wykonano rezonans komputerowy, który wykazał wyrwanie nerwów korzeni nerwów rdzeniowych c8, th1, podejrzenie uszkodzenia pnia współczulnego po lewej stronie i stłuczenia rdzenia kręgowego c5, c7.
– Jedyne, co słyszałam od lekarza prowadzącego to to, że mój stan jest bardzo ciężki i że miałam dużo szczęścia – dodaje pani Kasia.
Obrażenia pani Kasi były na tyle poważne, że nie otrzymała zgody na to, by wziąć udział w pogrzebie męża. Mogła go jedynie obejrzeć za pośrednictwem transmisji prowadzonej na żywo przez telefon komórkowy…
Po 10 dniach panią Kasię wypisano ze szpitala. Lekarze byli bezradni i nie potrafili nawet sprecyzować, jak powinna wyglądać dalsza rehabilitacja. Pani Kasia wzięła sprawy w swoje ręce i zaczęła szukać pomocy medycznej u innych lekarzy. Ze względu na terminy wizyt, większość z nich odbyła się z pominięciem NFZ. Najbardziej uciążliwym skutkiem wypadku jest niedowład ręki. Po konsultacji u prof. Goska, który operuje sploty barkowe we Wrocławiu, wyznaczono termin operacji na 23 listopada 2017 roku.
– Dla mnie tak odległy czas jest jak wyrok. Moja ręka umiera z każdym dniem, tracę mięśnie mimo ciężkiej i codziennej rehabilitacji, moje stawy sztywnieją. Czas gra na moją niekorzyść – podkreśla pani Kasia. – Wskutek wypadku, moja lewa ręka od barku w dół jest całkowicie bezwładna i pozbawiona czucia. Niestety, pomimo ciągłej intensywnej rehabilitacji, bólu, łez i codziennego cierpienia, aby utrzymać rękę w jak najlepszej formie, nie widać żadnych rezultatów. Z każdym dniem w mojej ręce zanikają mięśnie i sztywnieją stawy. Nawet do zwykłych codziennych czynności potrzebuję pomocy osób trzecich – dodaje.
Ratunkiem dla pani Kasi jest skomplikowana, kosztowna (ok. 80 tys. zł) operacja polegająca na przeszczepieniu nerwów i mięśni. Ale to nie wszystko. Po operacji konieczna będzie kilkuletnia rehabilitacja. To kolejny etap walki o powrót sprawności w ręce. W środę 14 marca 2018 roku wyznaczono konsultacje u dr. Jorg Bahm. Są bardzo duże szanse na to, że pani Kasia od razu zostanie w klinice na operację.
Mimo gigantycznych przeciwności losu, pani Kasia chce podjąć walkę. Wspierają ją najbliżsi i przyjaciele. Ważna jest również pomoc materialna, do której każdy może się przyłączyć.
– Dziś już wiem, że nie mogę się poddać. Mariusz chciałby, żebym walczyła. Przez mój stan zdrowia nie mogę wrócić do pracy. Jedynym moim źródłem utrzymania jest zasiłek rehabilitacyjny. W tej chwili jedyne, o co walczę i na czym mi zależy, to jak najszybsza operacja i powrót do zdrowia – to moje marzenie. Dzięki Wam jest to możliwe. Głęboko wierzę, że jest wielu ludzi o otwartych sercach, którzy zechcą mnie wesprzeć przysłowiową „złotówką”. Jest nas dużo i dużo takich złotówek może uratować moją rękę. Bardzo liczę na Waszą pomoc i z góry dziękuję za każdy grosik – podsumowuje pani Kasia.
Źródło: Kasia Stypińska/Facebook
Więcej szczegółów można znaleźć na stronie internetowej fundacji Otwarte Raminona. Pieniądze można przekazywać na kilka sposobów:
– poprzez wpłatę na PayPal;
– przekazanie 1% podatku – wystarczy w formularzu PIT wpisać numer KRS 0000142952. W rubryce „Informacje uzupełniające – cel szczegółowy 1%” podać: Katarzyna Stypińska;
– wpłacając na konto fundacji „Otwarte ramiona”, 90 8009 0007 0017 3342 2001 0001, koniecznie z dopiskiem: „Katarzyna Stypińska”, IBAN: PL, SWIFT: INGBPLPW;
– dołączając do oficjalnej zbiórki.