Stereotyp, że tylko mężczyzna może być dobrym kierowcą, jest coraz mniej popularny. Mimo wszystko widok kobiety za kierownicą karetki pogotowia wciąż może budzić zdziwienie. Pani Katarzyna na co dzień pracuje w wejherowskim szpitalu. Jest jedną z nielicznych kobiet w Polsce, które zawodowo prowadzą ambulans. I znakomicie sobie radzi za kółkiem.
Katarzyna Holke z Luzina jest związana z ratownictwem medycznym od 10 lat. Od czterech miesięcy zasiada również za kierownicą karetki pogotowia w wejherowskim szpitalu.
– Zawsze chciałam pomagać ludziom. Gdy byłam małym dzieckiem, chciałam być pielęgniarką, później – policjantką, w końcu zostałam ratownikiem medycznym – opowiada pani Katarzyna.
Jak podkreśla, w tej pracy trzeba być gotowym do wyjazdu o każdej porze dnia i nocy, bez względu na pogodę. Tak było w listopadzie ubiegłego roku, gdy pani Katarzyna musiała po raz pierwszy wyjechała do wypadku komunikacyjnego.
– Były wówczas bardzo duże opady śniegu i oblodzone jezdnie. Wsiadłam do karetki i myślę: „Jedziemy powoli, ale bezpiecznie”. Pojechaliśmy na sygnałach, było bardzo ślisko. Dotarliśmy do poszkodowanego, którego po badaniu zabraliśmy do szpitala. Na szczęście, nic się nie stało – wspomina wejherowska ratowniczka medyczna.
Aby móc prowadzić ambulans, pani Katarzyna musiała ukończyć kurs na pojazdy uprzywilejowane. Na co dzień jeździ specjalistyczną karetką typu „S”.
– Do wypadków i różnych zdarzeń wyjeżdżamy w dwóch kodach – pierwszym i drugim. Kod pierwszy oznacza, że poruszamy się na sygnałach. W kodzie drugim jedziemy bez sygnałów – wyjaśnia.
Czy widok kobiety za kierownicą ambulansu budzi jeszcze zdziwienie wśród ratowników medycznych? W Wejherowie na pewno już nie.
– Obowiązki kobiet i mężczyzn w naszej pracy zasadniczo się nie różnią. Każdy wykonuje te same czynności – podkreśla Marcin Wójcik, koordynator zespołów ratownictwa do spraw medycznych w Wejherowie. – Jeśli kobiety czują się na siłach, by pracować w takim zawodzie, to nam to w ogóle nie przeszkadza – dodaje.
Na początku jednak było trochę obaw, również ze strony samych ratowników medycznych. Podobnie było zresztą w przypadku kadry zarządzającej wejherowskim szpitalem.
– Zastanawialiśmy się, jak sobie pani Kasia poradzi z tym nowym wyzwaniem – przyznaje Beata Wieczorek-Wójcik, dyrektor ds. pielęgniarstwa w Szpitalu Specjalistycznym im. F. Ceynowy w Wejherowie.
Okazało się jednak, że pani Katarzyna podjęła bardzo dobrą decyzję i została dobrze przyjęta. Jeździ bardzo bezpiecznie i sprawdza się znakomicie w roli kierowcy karetki. A pewność i zaufanie są w tej pracy bardzo ważne. Ratownicy medyczni muszą wyjeżdżać do około 12 tysięcy wezwań rocznie.
– Zabezpieczamy bardzo duży teren powiatu wejherowskiego, a do tego trzeba dodać tereny ościenne. Łącznie jest to około 30 wyjazdów na dobę – potwierdza dyrektor Beata Wieczorek-Wójcik.
Z tego powodu istnieje ciągłe zapotrzebowanie na profesję ratownika medycznego. Obecnie wejherowski szpital dysponuje pięcioma zespołami ratownictwa medycznego, które liczą około 50 osób.
– Starsi ratownicy kończą pracę, odchodzą na emeryturę – Zdzisława Ostrowska, pielęgniarka koordynująca zespołami ratownictwa medycznego w Wejherowie. – W związku z tym młodzi ratownicy bardzo chętnie i mile są widziani – zachęca.
Jak pokazuje przykład pani Katarzyny, jest to wyzwanie, które z powodzeniem mogą podjąć nie tylko mężczyźni. W wejherowskim szpitalu pracują jeszcze dwie inne ratowniczki medyczne.