25.11.2016 15:50 0 Rzecznik prasowy KS TYTANI Dariusz Jankowski
Osłabieni kadrowo Wejherowianie przegrali na własnym parkiecie ze Szczypiorniakiem Olsztyn 27:40 (12:17). Dla Tytanów była to już piąta porażka z rzędu. Niestety trener Paździocha miał tego dnia mały wybór jeżeli chodzi o zawodników. Do kontuzjowanych już Kożanowskiego i Bartosia, dołączył Michał Przymanowski. Nieobecni tego dnia byli również: Remigiusz Sałata, Kamil Wicki, Tomasz Turek, Krzysztof Brzeski oraz Kamil Grubba. W tak okrojonym składzie, Tytanom ciężko było dotrzymać tempa rywalom.
Pierwsze minuty, to prowadzenie żółto – czerwonych (1:0) oraz (2:1). Później już było co raz gorzej. Rywale postawili bardzo mocną obronę przez którą Tytani nie mogli się przedrzeć. W 15 minucie wynik na tablicy brzmiał już (3:10) dla Olsztynian, a dziesięć minut później (6:14). Końcówka pierwszej połowy to zryw Tytanów. Najpierw w 26 minucie, piękną bramkę z koła, zdobył Piotr Jankowski, a następnie po dwie dołożyli Rafał Wicki oraz Radosław Sałata. Wynik do przerwy (12:17) dawał jeszcze szansę powalczenia i zdobycia choćby punktu. Niestety w drugiej odsłonie, goście nie pozwolili Wejherowianom na zbytnie zbliżenie się do siebie.
Co prawda pierwsze dziesięć minut drugiej części to wspólna wymiana bramek, jednak od 42 minuty to rywale byli zdecydowanie dominującym zespołem na parkiecie. Gospodarze grali jakby zeszło z nich powietrze, nie potrafili stanowić kolektywu i popełniali szereg błędów w obronie. Szczypiorniak konsekwentnie uciekał gospodarzom. W 47 minucie wynik brzmiał (20:29), a dziesięć minut później (22:36). Końcówka spotkania, to ponowny zryw Tytanów. Po dwie bramki zdobyli, ponownie Rafał Wicki, oraz Robert Wicon. Wynik (27:40) ostatecznie ustalił Marcin Wicki. Wejherowianie, po tej porażce, co prawda utrzymali się na ósmym miejscu, ale reszta zespołów dokończy swoje mecze w najbliższy weekend.
Bramki dla Tytanów zdobywali : R.Wicki (5), Wambier (4), Wicon (3), Naczke (3), Łosiński (3), Radosław Sałata (3), M. Jankowski (2), M.Wicki (2), Bonna (1), P. Jankowski (1)
Przyjeżdżając do Wejherowa, bardzo obawialiśmy się rywali, bo jest to bardzo silny zespół. Natomiast w grze naszej drużyny wszystko wychodziło, zespół zagrał naprawdę bardzo dobre zawody. Wpadały bramki, bramkarze sporo rzutów wybronili, a młodzi zmiennicy doskonale spisywali się na parkiecie. Zrealizowaliśmy to co sobie założyliśmy, czyli chcieliśmy postawić dobrą obronę i grać z kontrataku. Cieszę się bardzo ze zwycięstwa - powiedział trener gości Krzysztof Maciejewski.
Jeżeli chodzi o drużynę to co tu dużo mówić – mamy szpital. Nasi zawodnicy kołowi muszą grać w drugiej linii, żeby połatać te braki, dużo więcej muszą grać młodzieżowcy, bo nie ma zmienników. Czterech kluczowych graczy ma kontuzję, resztę też dopadły jakieś choroby i drobne urazy. Do tego dochodzi słaba frekwencja na treningach i tak to wygląda. Na dzień dzisiejszy nie mamy zdrowia, żeby zagrać spotkanie na przyzwoitym poziomie. I tak ten mecz wyglądał. Śmiem twierdzić, że był to nasz najsłabszy występ w tegorocznych rozgrywkach. Pomijając atak, obrona była fatalna. Nie graliśmy jako drużyna, tylko każdy indywidualnie. Formacja defensywna praktycznie nie istniała. Rywal skrzętnie to wykorzystał i dlatego wygrał z nami, tak dużą różnicą goli. Na plus mogę zaliczyć występ Przemka Wambiera oraz Jakuba Łosińskiego który nie trenował z nami przez trzy miesiące - uważa trener gospodarzy Paweł Paździocha.
Zawsze jak przyjeżdżamy do Wejherowa, wiemy, że będzie nam się grało trudno. My w tym sezonie mamy całkiem inne priorytety i dużo gramy młodzieżowcami. Tytani dzisiaj chyba nie mieli dnia. Do tego słyszę, że sporo kontuzji mają, pewnie dlatego wynik jest jaki jest. Spodziewaliśmy się, że rywal trochę więcej będzie grał na obrotowych, ale tak się nie stało, nie wiem dlaczego. Generalnie pierwsza połowa to lekka przewaga dla nas, ale w okolicach 40 minuty poczuliśmy, że to jest nasz mecz i że go wygramy. Cieszę się ze zdobycia dwóch punktów, tym bardziej, że jak podkreślałem, Wejherowo – to solidny zespół - ocenia Adam Malina, Szczypiorniak Olsztyn.
Wyglądało to tak jakbyśmy nie mieli w ogóle sił na boisku. Zawodnicy z Olsztyna byli zdecydowanie szybsi. Szybciej wznawiali grę, uciekali z piłką. Ich skrzydłowi zagrali zdecydowanie lepiej niż nasi i każdy u nich wnosił bardzo wiele do gry zespołu. U nas nie było kolektywu i zgrania. Niektórych dopadły grypy żołądkowe, inni są kontuzjowani, dlatego musieli też grać Ci którzy jak na przykład Kuba Łosiński nie trenowali z nami trzy miesiące. Myślę, że brak zgrania i katastrofalna obrona były kluczem do poniesionej porażki - przyznał Robert Wicon, Tytani Wejherowo.