Październik 2015 | ||||||
---|---|---|---|---|---|---|
Pn | Wt | Śr | Cz | Pt | So | N |
28 | 29 | 30 | 1 | 2 | 3 | 4 |
5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 |
12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 | 18 |
19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 | 25 |
26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 1 |
Data | 26.10.2015 17:00 |
Miejsce | Filharmonia Kaszubska (Sala Główna) |
Adres | ul. Sobieskiego 255 |
Miejscowość | Wejherowo |
Bilety | 90 zł |
Żyjemy w świecie najróżniejszych „holizmów” – uzależnienia stają się naszą naturą, a dostępnych używek przybywa z dnia na dzień. Uzależniamy się już nie tylko do chemicznych substancji, ale od czynności i uczuć na skalę niespotykaną do tej pory w historii cywilizacji. Internet, zakupy, telewizja, seks, przyjemności, higiena, jedzenie, popularność – przedawkowane wpędzają nas w kłopoty nie mniejsze, niż nadmiar alkoholu.
Anna to dziewczyna sukcesu – w pogoni za życiowym powodzeniem wpada w spiralę uzależnień, a uzależnić potrafi się w równym stopniu od kochania, jak i od kupowania. Chłopak wymyka jednak jej się z rąk, na progu mieszkania staje komornik z obstawą, w dodatku niezbyt lubiana do tej pory macocha nagle odkrywa w sobie pokłady instynktu macierzyńskiego, które obsesyjnie manifestuje. Osaczona dziewczyna próbuje zapanować na rozsypującymi się elementami układanki, jednak uzależnienia wciąż biorą górę…
„Kochanie na kredyt” to komedia z elementami farsy – wypukłe zwierciadło, którego zniekształcenie komicznie wyolbrzymia szczegóły rzeczywistości. Każde powiększenie ma jednak to do siebie, że daje widzowi szansę dostrzeżenia pozornie nieistotnych detali determinujących nasze życie, a z tego spostrzeżenia płynie konkretna nauka – w dzisiejszym świecie niezwyle łatwo jest pomylić pragnienie z nałogiem.
Premiera sztuki Marcina Szczygielskiego „Kochanie na kredyt” w reżyserii Olafa Lubaszenko odbyła się 24 listopada 2013 roku w Londynie i od tamtego czasu z wielkim powodzeniem wystawiana była w wielu miejscach w Polsce. Sale, nawet te największe, jak w The Mermaid Theatre w Londynie czy w kinie „Kijów” w Krakowie, gdzie na widowni zasiadło jednorazowo ponad 800 osób, były pełne, a większość spektakli kończyła się owacjami na stojąco. O sztuce „Kochanie na kredyt” Dziennik Teatralny informował już 30.01.2014 roku.
Od nowego sezonu istotnej zmianie ulega obsada spektaklu. I właśnie to sprawiło, że 20 września pojechałam oglądnąć przedstawienie po raz kolejny w jego premierowej nowej odsłonie. Karpacz to niezwyczajna dla teatru przestrzeń, ale tutaj Hotel Gołębiewski dysponuje, jako jedyny w Polsce, własną sceną, tutaj odbyła się prapremiera sztuki 16 listopada 2013 roku i z tego miejsca spektakl ponownie wyrusza w Polskę i poza jej granice.
„Kochanie na kredyt" opowiada o uzależnieniach, o fałszywym przekonaniu, że bez niektórych czynności, rzeczy czy osób nie można być szczęśliwym. Jest to także sztuka o lęku przed utratą dobrobytu, sukcesu, miłości. Czy bohaterowie, uwikłani w różne uzależnienia, są szczęśliwi? Marcin Szczygielski wraz z reżyserem i zespołem znakomitych aktorów współczesne, poważne problemy rozważa w formie komediowej.
Anna (Agnieszka Sienkiewicz) traci lukratywną pracę w telewizji i uczucia partnera, a swój wizerunek próbuje poprawić uciekając w świat ekskluzywnych zakupów. Aktorka pokazuje na scenie, że jej filigranowe ciało wypełniają niezmierzone pokłady energii. Nawet wtedy, gdy jeszcze poprzedniego dnia późnym wieczorem, w odległej Warszawie występowała w zmaganiach tanecznych programu telewizyjnego. Agnieszka jest jak kameleon – raz eteryczną kobietą, raz erupcją wulkanu. Z niezwykłą łatwością zmienia „stan skupienia", także widza.
[IMG_R]2[/IMG_R]
W nowej odsłonie w Grażynę - macochę Anny wciela się Małgorzata Pieczyńska, aktorka o znaczących dokonaniach teatralnych i filmowych zarówno w Polsce jak i w Szwecji. Niewątpliwą popularność szerokiego odbiorcy zyskała ostatnio dzięki serialom telewizyjnym. W spektaklu „Kochanie na kredyt" odnalazła własną wizję spragnionej miłości kobiety, bardziej wyrazistą niż kreacja jej poprzedniczki w tej roli. Dzięki żywiołowemu temperamentowi Małgorzaty Pieczyńskiej i doskonałemu warsztatowi aktorskiemu prawione przez Grażynę złośliwości zawierają więcej pikanterii, a cała gra wywołuje u widza mocniejsze emocje. Najbardziej barwną postać komedii kreuje w nowej odsłonie Przemysław Sadowski. Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tym aktorem w teatrze, więc obiecywałam sobie wiele dobrego po zmianie obsady. I nie zawiodłam się. Sadowski w roli Pawła - celebryty o niezaspokojonych ambicjach, zabiegającego o popularność i sławę – pokazał swój komediowy pazur. Aktor całą paletą barw, z wieloma odcieniami, oddaje lęki uzależnionego skrywane pod nonszalanckim zachowaniem.
Aktor nie zawiódł także obecnych na sali kibiców siatkarskich (to żartobliwie, jak w komedii), gdy w zgrabny sposób wplótł w swoje kwestie aktualny wynik toczącego się równolegle mistrzowskiego spotkania Polska – Niemcy. I dalej już na serio. Przede wszystkim nie zawiódł, gdy feralny stolik doprowadził Aktora do poważnej, bolesnej kontuzji, lała się krew, a Przemysław Sadowski z uśmiechem na twarzy ulegał niezwykłej transformacji, by z wdziękiem, fantastycznie zaśpiewać w końcowej scenie jako Vanessa P. Tym bardziej w takiej sytuacji Aktor zasługuje na podziw. To się nazywa profesjonalizm na najwyższym poziomie. Brawo. Magia teatru polega na tym, że nie wszystko do końca jest przewidywalne i wszystko może się wydarzyć. Wracając do kolejnych bohaterów sztuki, na drodze zadłużonej po uszy Anny staje komornik. Urząd komornika nie kojarzy się z komediową zabawnością. Komornik Dominik, którego gra Filip Bobek, nie jest typowym bezdusznym urzędnikiem, choć początkowo tak to Aktor przedstawia. Wkrótce jednak pokazuje człowieka o wielkiej empatii pozwalającej wierzyć w ludzi, a jego wrażliwość uwalnia energię ku prawdziwym wartościom i marzeniu o szczęściu. Dzięki precyzyjnej grze Filipa Bobka gestem, słowem, spojrzeniem, można łatwo odnaleźć klucze do rozwiązania problemów nurtujących nie tylko bohaterów sztuki, ale i wielu zasiadających na widowni.
Piotr Zelt, jako ochroniarz Łucjan, towarzyszy komornikowi. Jest nieporadny, zalękniony, jąka się... ale to tylko cechy aktorskiego wcielenia, a nie surowa ocena gry. Uwolniony od lęku Łucjan, dzięki zabiegom pewnej energicznej kobiety, potrafi walczyć o swoje szczęście, a Piotr Zelt wywijać hołubce i wywoływać salwy śmiechu. Zmiana niemal połowy obsady spektaklu „Kochanie na kredyt", który do tej pory cieszył się znakomitym przyjęciem publiczności, to duże ryzyko producentów, ale nie pierwsze z ich strony. Teatr MY zaryzykował już rok temu wystawieniem premiery w The Mermaid Theatre w Londynie. Z powodzeniem. Po obejrzeniu wczorajszej premiery w nowej odsłonie mogę napisać, że przedstawienie nabrało jeszcze większego wigoru komediowego, że cały zespół świetnie na scenie współpracuje, nawet w sytuacji wszystkich zaskakującej, a dobra energia płynąca ze sceny udziela się publiczności. Widownia w Karpaczu przyjęła nową obsadę znakomicie, reagując wybuchami śmiechu i gromkimi brawami. Sztuka „Kochanie na kredyt" bawi do łez, ale i daje do myślenia. To taka bezbolesna psychoterapia uzależnień przeprowadzona w eleganckiej oprawie wizualnej (scenografia Wojciech Stefaniak, kostiumy Tomasz Jacyków) i muzycznej (Zdzisław Kalinowski).
[IMG]3[/IMG]