Nie będzie więcej tramwajów wodnych kursujących po Zatoce Gdańskiej - samorządy zaangażowane w przedsięwzięcie nie chcą już dokładać do interesu.
W budżecie Helu tramwaje wygenerowały 700 tysięcy długu wobec innych samorządów, a Gdańsk nie chce już dopłacać do biletów z własnej kieszeni. Sytuację próbują ratować włodarze Gdyni. Miasto - o ile znajdzie pieniądze w budżecie, być może w przyszłym roku uruchomi połączenie do Jastarni. Na utrzymanie tramwajów na trasie Gdynia - Hel i Gdynia - Jastarnia dołożyć trzeba było blisko 3 miliony złotych. Helski samorząd do interesu dokładał do pewnego czasu ponad 750 tysięcy złotych. Ale od dwóch lat miasta już na ten wydatek nie stać. W tym roku z Gdańska do Helu popłynęło blisko 100 tysięcy osób. Samorządowcy nie obawiają się jednak że stracą turystów. Dla Helu najważniejsze jest by spłacić zadłużenie wobec Gdyni i Gdańska, w kwocie, 700 tysięcy złotych. Na tramwaje wodne w obecnej formie nie chce też dołożyć Marszałek Województwa Pomorskiego.
Gdańsk także wycofuje się z współfinansowania biletów na Półwysep Helski. Wiceprezydent Maciej Lisicki tłumaczy, że miasto nie będzie projektu kontynuować nawet w okrojonym kształcie, bo nic na tym nie zyskuje. O to, by tramwaje wodne nie zniknęły całkowicie z wód Zatoki Gdańskiej stara się Gdynia. Rada Miasta ma podjąć decyzję w sprawie finansowania przedsięwzięcia w czasie pracy nad przyszłorocznym budżetem. Partnerem dla Gdyni ma być Jastarnia, która w tym roku na połączenie wodne z budżetu dołożyła blisko 400 tysięcy złotych. W przyszłym roku pieniądze też mają się znaleźć. Ostateczne rozwiązanie poznamy dopiero gdy Jastarnia i Gdynia podejmą decyzje o przyszłorocznych budżetach. Ciężar być może wezmą na siebie prywatni przedsiębiorcy. W takim wypadku pewne jest, że w roku 2013 bilety na cypel będą o wiele droższe.