Czy w pracy czujesz się osaczony, dyskryminowany, poniżany? Niestety problem wykorzystywania pracowników przez pracodawców nadal istnieje, choć wygląda to zupełnie inaczej niż kilkanaście lat temu.
Sporadycznie na terenie zakładu pracy dochodzi do przemocy słownej czy fizycznej. Pracownicy nie muszą już pracować ponad normę, a wypłaty zazwyczaj regularnie wpływają na konto. Model relacji między zatrudnionym, a przełożony zmierza w kierunku partnerstwa. Takie zachowanie ma przynieść obopólne korzyści – miła atmosferę oraz zyski. Zdarza się jednak, że szef ma „trochę” inne wyobrażenie podtrzymywania służbowych relacji i zamiast wzajemnego szacunku tworzy się schemat „władca i poddani”.
Jak to wygląda?
Po pierwsze wszechobecne zakazy, które oficjalnie nie istnieją, jednak ich nieprzestrzeganie kończy się na dyrektorskim dywaniku. Przykładem może być brak ustawowo przysługujących przerw bądź ich ograniczeni do spożycia posiłku w wyznaczonym miejscu. Poza tym nadmierna kontrola pracy oraz życia osobistego pracownika – monitorowania stanowiska pracy, sprzętu komputerowego oraz portali społecznościowych, także po godzinach pracy. Do tego dochodzi jeszcze ton wypowiedzi – władczy i sugerujący podporządkowanie, bo w innym wypadku można zostać zwolnionym.
Jak to wpływa na firmę?
Nie trudno się domyśleć, że negatywnie. Żaden z pracowników nie będzie wydajny i zmobilizowany do pracy, kiedy codziennie spotyka się z niewybrednymi komentarzami. Ograniczanie swobód pracowników działa niekorzystnie na przedsiębiorstwo również z powodu ciągłej rotacji w zatrudnieniu, a co za tym idzie konieczności szkolenia nowych osób. Niedoceniony, poniżany czy wykorzystywany pracownik będzie szukał innego miejsca pracy i tam zostawi zapasy swojej energii, wiedzy i umiejętności. A konkurencja nie śpi - władca, który nie zajedzie z „królewskiego tronu” do swojego ludu, wkrótce rządzić będzie pustym królestwem.
Inspekcja Pracy kontroluje i...?
W tym roku PIP mam przeprowadzić około 90 tys. kontroli w różnych zakładach pracy. To mniej niż w ostatnich latach. Sprawdzane są przede wszystkim formy nawiązywania i rozwiązania umowy, legalność zatrudnienia oraz terminowość przy wypłacaniu pensji. Uchybienia karane są grzywną. Pracodawcy nie obawiają się jednak wizyt inspektora. Kary są na tyle niskie (około 5 tys. złotych), że ich uregulowanie zbytnio nie nadwyręża firmowego budżetu. Tym samym spodziewać się można, że „królowanie” w wielu zakładach prędko się nie skończy. No chyba że dojedzie do pospolitego ruszenia...
Paula