01.12.2010 08:07 0

Operacje plastyczne w gdańskim szpitalu były nielegalne

Decyzją wojewody pomorskiego część raportu, który został wysłany minister Ewie Kopacz po kontroli w Pomorskim Centrum Traumatologii, udostępniono mediom. Jak wynika z treści dokumentu, zdrowie i życie pacjentów było poważnie zagrożone.

W raporcie możemy przeczytać, że na chwilę obecną, zgodnie z rejestrem zakładów opieki zdrowotnej, w Pomorskim Centrum Traumatologii nie jest prowadzona działalność przez żadem podmiot niepubliczny. Umowa, którą PCT zawarło z firmą Medica Travel jest nieuprawniona. Placówka nie miała prawa świadczyć usług w zakresie chirurgii plastycznej.

Raport powołuje się na list doktora Marka Ciecierskiego, kierownika oddziału Chirurgii Naczyń i słowa oddziałowej tego oddziału, Katarzyny Kotlewskiej. Mieli oni stwierdzić, że nie było osoby, która byłaby odpowiedzialna za opiekę lekarską, a lekarza dokonującego operacji nie interesował los pacjentki po zabiegu. Kobieta nie została przekazana pod niczyją opiekę. Należy zaznaczyć, że nie chodzi o obywatelkę Szwecji, która po operacji plastycznej w PCT zapadła w śpiączkę, a o inną pacjentkę.

Raport dotyczy również sprawy Szwedki. Zgodnie z treścią dokumentu, pacjentka została przyjęta na oddział chirurgii naczyniowej 2 sierpnia br. o godz. 11:45. Trwającą dwie godziny operację wykonano trzy godziny później tego samego dnia. Do godz. 24:00 kobieta pozostawała na oddziale, a następnie trafiła na OIT. Wykonane RTG klatki piersiowej, nie wykazało żadnych zmian. Po konsultacji internistycznej również nie znaleziono przyczyn stanu pacjentki.

W dokumentacji pielęgniarskiej sytuacja przedstawia się inaczej. Według zapisów w dokumentach, po powrocie z bloku operacyjnego nie było kontaktu z pacjentką. Poprzez maskę zapewniono jej stały dopływ tlenu. Około godz. 17:10 chorej zaczęła spadać saturacja i nastąpił brak tętna, po czym wezwano anestezjologa.

Wykazano, że przeprowadzane na terenie szpitala zabiegi komercyjne powodowały wydłużenie kolejek oczekujących na zabiegi opłacane przez NFZ. Ubezpieczonych pacjentów wypisywano szybciej, a to stanowiło zagrożenie dla ich zdrowia, a nawet życia.

Raport potwierdza też, że faktycznie istniały dwie wersje wydarzeń po operacji. Według jednej z nich po operacji pacjentka została wybudzona i przeniesiona na salę pooperacyjną. Druga wersja temu zaprzecza - zdaniem pielęgniarek z kobietą nie było kontaktu od razu po jej powrocie z bloku operacyjnego, a decyzję o przeniesieniu jej na OIOM podjęto po ponad 7 godzinach.

Z podsumowania raportu wynika, że decyzje i działania podejmowane w szpitalu był sprzeczne z przyjętymi normami i przepisami prawnymi, a sytuacja w placówce spowodowała zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...