Ciekawie wyglądające konstrukcje zawisły w ostatnim czasie w naszych lasach. ‘Ważne jest, by ich nie zrywać’– proszą leśnicy.
Pułapki feromonowe, bo o nich mowa, zawisły ostatnio na terenie wielu nadleśnictw. Najwięcej jest ich w miejscach dużych zagęszczeń drzewostanu sosnowego, np. w Borach Tucholskich.
— W latach 80. była w Polsce ogromna gradacja niszczącej lasy brudnicy mniszki. Okazało się, że na powierzchni około 100 ha mamy poważne zagrożenie związane z gwałtownym rozprzestrzenianiem się tego gatunku. Będziemy to monitorować i sprawdzać czy nie doszło do rozprzestrzeniania się tego szkodnika — mówi Jacek Szulc, nadleśniczy Nadleśnictwa Wejherowo
Pułapki feromonowe do odłowu samców brudnicy mniszki wywiesza się w stałych miejscach, na wysokości ponad 2 m nad powierzchnią gruntu. Jest to reakcja leśników na masowe pojawienie się szkodników na zdrowych, leśnych drzewach.
— Pułapki na brudnice mniszkę rozmieszczone są na terenach dużego zagęszczenia drzewostanów sosnowych. Montowane są do celów prognostycznych, w celu określenia stopnia zagrożenia szkodnikiem — mówi Piotr Karbownik, zastępca Nadleśniczego Nadleśnictwa Wejherowo
W tym roku występowanie brudnicy mniszki jest większe niż w latach poprzednich, dlatego monitoring obecności w lasach szkodnika jest zwiększony.
— To szkodnik pierwotny, atakujący drzewa, które są w pełni sił. Mamy nadzieję, że nie będzie konieczności stosowania chemii. Zrobimy wszystko, żeby problem się nie rozwinął. Do zachowania trwałości lasu obliguje nas zresztą ustawa — dodaje Jacek Szulc, nadleśniczy Nadleśnictwa Wejherowo
Leśnicy proszą o to, by nie zrywać pułapek. Ich zawartość nie jest niebezpieczna dla człowieka.