18.08.2020 14:30 72 rp
Zaniepokojeni turyści postanowili zabrać 17-miesięcznego synka do puckiego szpitala, ponieważ maluch miał problem z oddychaniem. Nikt nie spodziewał się, że dziecko niedługo potem przestanie oddychać… Rodzice obarczają winą Szpital w Pucku. Jego dyrekcja czeka na wyniki sekcji zwłok zmarłego pacjenta. Sprawą zainteresowała się także pucka prokuratura.
Śledztwo prowadzone w sprawie nieumyślnego spowodowania śmierci przez lekarkę ze szpitala w Pucku zostało wszczęte przez Prokuraturę Rejonową w Łańcucie. Następnie zostało przekazane do Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
– Śledztwo wszczęto 12 sierpnia. Materiały w tej sprawie zostały przesłane do nas celem przekazania ich do Prokuratury Regionalnej w Gdańsku - tłumaczy w rozmowie z nami prokurator Paweł Król, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
„Nasze dziecko zapewne zabiła zwykła rutyna, bylejakość, lekceważenie swoich obowiązków przez lekarzy, które bywało już przyczyną wielu tragedii w tym kraju” – to słowa rodziców chłopca, którzy kilka dni wcześniej przyjechali z nim do szpitala w Pucku z objawami duszności.
Przerażeni stanem zdrowia rodzice czekali na przyjęcie na izbie przyjęć. Jak sami komentują, nie mogli się nigdzie dodzwonić, stąd wizyta bezpośrednio w placówce. Turyści opisują, że lekarz pełniąca wtedy dyżur w Poradni Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej po pobieżnym zbadaniu dziecka stwierdziła jedynie, że to katar spływa na krtań, stąd ciężki oddech. Zaleciła domowy sposób: inhalację i garnek z wodą.
– Zapewne dla niej byliśmy kolejnymi przewrażliwionymi rodzicami, którzy panikują i marnują jej czas w szpitalu, przyjeżdżając z dzieckiem, które ma katar – opisują rodzice.
Niestety, po powrocie do domu dziecko przestało oddychać. Za tę tragedię rodzice winią szpital. Jego dyrekcja zapewnia jednak, że personel postąpił odpowiednio, zgodnie z wszystkimi wytycznymi i… własnym sumieniem.
– Lekarz po rozmowie ze mną zapewnił, że zbadał małego pacjenta jak należy, dopełniając wszystkich obowiązków – mówi Weronika Nowara, prezes puckiego szpitala. – To doświadczony pracownik, który często ma do czynienia z małymi dziećmi.
Blisko 50-letnia lekarka pracuje w puckiej placówce od niespełna dwóch lat, ale zarząd szpitala po rozmowach z kobietą zapewnia, że badanie jakim poddane zostało dziecko, było wykonane prawidłowo.
– Bardzo współczujemy rodzicom, czekamy także na wyniki sekcji zwłok, które dadzą nam pewność, co się wydarzyło – dodaje prezes.
Współczucia nie kryje także pucki starosta, który nadzoruje prace powiatowej placówki.
– To straszna tragedia dla rodziców, bardzo im współczuję, mam tylko nadzieję, że w tej sprawie nie zawinił lekarz – komentuje przejęty Jarosław Białk, starosta powiatu puckiego.
Rodzice 17-miesięcznego dziecka podkreślają, że obecnie prowadzone jest śledztwo w sprawie narażenia synka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez lekarza pełniącego dyżur w Poradni Nocnej i Świątecznej Opieki Zdrowotnej Szpitala w Pucku, a także nieumyślnego spowodowania śmierci. Zastępca prokuratora rejonowego w puckiej prokuraturze potwierdza, że sprawę zna… ale nie od rodziców.
– Nie prowadzimy na ten moment śledztwa w tej sprawie – zaznacza Joanna Przygoda, zastępca prokuratora rejonowego w Prokuraturze Rejonowej w Pucku. – Skontaktowaliśmy się w tej sprawie z komendantem Powiatowej Policji w Pucku i wystosowaliśmy pismo do władz szpitala z prośbą o wyjaśnienie tej sprawy.
Ojciec dziecka jasno komentuje: "Nie chcę zemsty, chcę tylko ostrzec wszystkich szukających pomocy w tym szpitalu, w szczególności rodziców z małymi dziećmi.(…) Dosyć lekceważenia obowiązków przez lekarzy, którzy przysięgali pomagać, dość niepotrzebnych śmierci w szpitalach".