16.08.2017 11:28 1 Redakcja
Mama Esthery Shedletzky, mieszkanki Jerozolimy, cudem uniknęła zagłady podczas Marszu Śmierci w 1945 roku. Niestety, końca wojny nie dożyli członkowie jej rodziny. Pamięć o nich jednak nie umarła – córka ocalonej odwiedza groby pomordowanych.
Na początku sierpnia Cmentarz Ofiar Marszu Śmierci w Rybnie był miejscem wizyty niecodziennych gości. Nekropolię odwiedziło małżeństwo Esthera i Schmul Shedletzky z Jerozolimy w towarzystwie tłumaczki i przewodniczki Małgorzaty Andrzejewskiej-Bancewicz.
Jak podaje serwis prasowy gminy Gniewino, państwo Shedletzky przyjechali do Polski w poszukiwaniu miejsc pochówku członków swoich rodzin, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Wcześniej odwiedzili obóz koncentracyjny w Stutthofie i przejechali trasę Marszu Śmierci docierając do Rybna.
– Pani Esthera opowiedziała, że jej mama odzyskała wolność 10 marca 1945 roku w Kolkowie, chowając się głęboko pod słomę w kącie stodoły - mówi sołtys Andrzej Miedziak, zarazem kustosz Cmentarza Ofiar Marszu Śmierci w Rybnie.
Stodoła ta znajdowała się między Lisewem a ówczesnym Kolkowem. Obecnie na miejscu wsi jest zbiornik EWŻ.
– Siostra mamy pani Esthery nie miała tego szczęścia. Dodała, że jej mama, ciocia i dalsi krewni byli w ostatniej kolumnie, która wyszła z obozu Stutthof 26 stycznia 1945 roku na trasę Marszu Śmierci – wyjaśnia kustosz.
fot. gniewino.pl
fot. gniewino.pl
fot. gniewino.pl
fot. gniewino.pl
fot. gniewino.pl
W Rybnie spoczywa około 1300 osób, które zostały zamordowane przez Niemców w czasie tzw. ewakuacji obozu koncentracyjnego. Oprawcy na więźniach, którzy z powodu tyfusu niebyli w stanie kontynuować marszu, dokonali egzekucji.