12.05.2014 16:04 0 IZ

Nasz NFZ – czy ktoś może mi to wytłumaczyć?

Otrzymaliśmy list od naszej czytelniczki, która opowiada swoją historię z NFZ. Oburzona zadaje sobie pytania dotyczące niesprawiedliwego traktowania ludzi, nie mogąc pojąć mechanizmów jakimi kieruje się rząd.

Witajcie, może i wy też byliście „bohaterami” podobnej historii i nie mogliście pojąć dlaczego… Zaszłam w ciąże! Bardzo się cieszyłam i natychmiast po wykonaniu testu postanowiłam umówić się do ginekologa w celu wykonania badań, otrzymania skierowań na nie i dowiedzenie się co dalej. Na tym mój entuzjazm się skończył.
W ciążę zaszłam pod koniec grudnia, termin wypadał na wrzesień, najbliższy wolny termin u ginekologa z NFZ – październik (nawet w szpitalu nie chcieli mnie przyjąć mimo opłacania składek od 11 lat). Postanowiłam zatem udać się do lekarza prywatnego (właściwie innego wyjścia nie miałam), tam dostałam wytyczne na temat diety, witamin jakie zażywać, jak dbać o siebie, założono mi kartę ciąży, zrobiona pierwsze USG. Optymizm powrócił!! Huraaaa!!!
Kilka dni później dopadło mnie przeziębienie, zarejestrowałam się do wejherowskiej przychodzi do lekarza ogólnego, żeby powiedział mi co mogę a czego nie wolno mi brać w czasie ciąży. Nie dość że rejestracja była „na godzinę”, w przychodzi czekałam ponad 2, bo lekarz sobie musiał poplotkować, wychodzić i trzymać pacjentów po 40-50 min. Pech chciał, że na korytarzu było wszystko słychać i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że rozmowy lekarza z pacjentami mało miały wspólnego z diagnozą.
Dotyczyły wczorajszego meczu, czy jakiegoś filmu który ostatnio oglądał, a także rozmowy o drogach w Wejherowie. Całe szczęście miałam ze sobą książkę i jakoś dałam radę.
W reszcie się doczekałam. Przyszła moja kolej. Starszy Pan doktor nawet mnie nie osłuchał tylko stwierdził, że najlepiej pić herbatę z cytryną. Poprosiłam go przy okazji, pokazując zaświadczenie, że jestem w ciąży o skierowania na badania (krew, mocz, etc).
Zapytał dlaczego nie mam takiego skierowania od ginekologa, który moją ciąże prowadzi, więc (jeszcze spokojnie) wyjaśniłam mu że chodzę do lekarza prywatnego ponieważ termin porodu mam na 21/09 a najbliższy termin wizyty refundowanej z NFZ wyznaczono mi na październik i że szybciej urodzę, niż się do takiego lekarza dostanę. Na co Pan doktor: skoro Cię stać na prywatnego lekarza, to stać Cię też na prywatne badania i nie wyłudzaj ode mnie żadnych skierowań, bo mnie z tego rozliczają. Pokłóciłam się z nim, ale nic to nie dało, skierowania nie dostałam, wyszłam. Prawie 3 godziny spędzone w przychodzi i podsumowanie: na chorobę w ciąży tylko herbata z cytryną, na badania umówiłam się prywatnie.
Coraz bardziej chora udałam się na badania. Wszystkie kosztowały mnie prawie 300zł!!! Dodatkowo każda wizyta u ginekologa + 120zł. Czułam się coraz gorzej, przeziębienie przeradzało się w jakąś grypę, postanowiłam po raz kolejny iść do lekarza – tym razem innego. Niestety, nie doczekałam. Straciłam dziecko. Co ciekawe, mój pracodawca zatrudnił na moje miejsce już nową osobę. Powiedziano mi, że lepiej żebym szukała czegoś nowego bo nikt nie będzie na mnie czekał i trzymał stanowiska przez rok. Od tego czasu minęły 2 lata.
Nauczyłam się już z tym żyć, ale szału dostaję jak pomyślę w jaki sposób w tym kraju traktowane są kobiety w ciąży. Przez 3 miesiące na lekarzy, badania, witaminy wydałam niemal 1000 zł, czyli tyle co łaskawy rząd daje becikowego. Z każdej strony słyszymy jaki to u nas mały przyrost naturalny, ale w sumie co się dziwić. Przy pensjach rzędu 1600zł/m-c, perspektywie straty pracy, mało kogo w tym kraju stać na dziecko, a na pomoc nie ma co liczyć.
Wróciłam do tematu bo wiem, że w tej kwestii nic się nie zmieniło, ale zabolała mnie wiadomość od znajomej, która wróciła właśnie z zabiegu zmniejszenia żołądka. Nie mam nic do otyłych ludzi. W niektórych przypadkach to choroba, w innych ich własne życzenie (tak było w jej przypadku, sama doprowadziła się do takiego stanu).
Musiałam usiąść, gdy usłyszałam, że zabieg zrefundował jej NFZ!!!! Czy ktoś mi może wytłumaczyć, dlaczego w tym kraju człowiekowi który więcej czasu spędza w McDonalds-ie, w przerwach objadając się czekoladą, refundują zabieg zmniejszenia żołądka, a kobieta w ciąży musi z własnych pieniędzy opłacać lekarzy, bo w NFZ nie ma wolnych miejsc na badania?!
Pozdrawiam przyszłe mamusie, trzymajcie się ciepło!

Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...